piątek, 12 maja 2017

SERUM VERITATE - Fabryka Piwa jedzie po zioło


Częstochowska Fabryka Piwa to jeden z tych rzemieślników idących własną drogą. Pamiętam całkiem niezły start z czterema piwami, w tym fajniutkim Deep Space. Został mi jeszcze Bok Bok z pierwszej warki, który znalazł sobie przytulny kącik w mojej piwniczce. Od dłuższego czasu nie widuję jednak fabrycznych wyrobów w sklepach specjalistycznych, ale z tego co wiem zadomowiły się w Tesco. 

Ostatnio browar powraca na usta beer geeków za sprawą RISa. Serum Veritate (serum prawdy?) to mocarz z dodatkiem Galium Odoratum, czyli przytulią wonną. Nie przejmujcie się, też wcześniej nie słyszałem o tej roślince. Podobno nieźle się sprawdza w mocniejszych alkoholach i jest w stanie wprowadzić akcenty orzechowe, migdałowe czy waniliowe. W tym stylu może to zagrać doskonale.

W sklepie tego nie zauważyłem i do momentu testu byłem przekonany, że etykieta to po prostu przezroczysta folia a'la Pracownia Piwa. A tu zonk, bo namalowano ją na butelce! Szacun za pójście pod prąd i wybór mniej wygodnego rozwiązania - obyśmy spotykali się z tym częściej. Grafika jest ładna, choć pod tym względem daleko Serum Veritate do malowanych flaszek AleBrowaru. Opis i skład jak zwykle w dwóch językach - polskim i angielskim. 

Ciecz jest ciemna i wpada już właściwie w czerń. Przy nalewaniu sprawia wrażenie śliskiej, ciężkiej, jak piwa z dodatkiem żyta, którego tu przecież nie ma w składzie. Piana jest apetycznie ciemnobeżowa, choć skromna i raczej nietrwała. Skorzystała z chwili obecności i rozwiesiła skromną firankę na ściankach szkła, co należy oczywiście docenić. 

Piwo pachnie całkiem ciekawie i już na wstępie chce się odróżnić od konkurencji. Czuć, że coś tu wrzucono i wkomponowało się w ciemne nuty słodów bardzo dobrze. Pierwszy plan to praliny, gorzka czekolada i lekki popiół z ogniska. Można też jednak bez problemu wyłapać przyprawowość - trochę kolorowego pieprzu, trochę cynamonu i goździka. Całościowo nawet przypomina to nietuzinkowego Hypnosa na belgijskich drożdżach albo jakiegoś świątecznego pierniczka. Przyjemnie, słodko, nie trzeba się specjalnie niczego doszukiwać. Duży plus, zachęcili mnie. 

No to pijem. Ciałko jest przyzwoite, ale też nie nazwałbym tego piwka grubym. Gładkość na miejscu. RIS zdecydowanie po słodszej stronie mocy, przywodzi na myśl jakiś ciekawy deser spod ręki TVN-owskich mistrzów kuchni. Dużo mlecznej czekolady, posłodzonej kawy, ale też dodatek przytulii budzi pewne skojarzenia z wypiekami. Coś jak cynamon, inka z cykorią, może trochę wanilii... mi to gra, wyszło smacznie i frywolnie. Na moje jest to fajne uzupełnienie, które absolutnie nie przytłacza.

Goryczka nie jest specjalnie zaznaczona, ale przechodzi w ciekawy posmaczek. Kakao, gorzka czekolada, trochę popiołu... Taka RISowa trójca, z tym że znowu doprawiona cykorią i wanilią. Po oblizaniu ust wyłapuję na nich trochę smaku typowo zielono-trawiastego. Alkohol właściwie się tu nie odzywa. 

Ciekawy, dobrze skrojony Imperial Stout. Zioła w tym stylu mogą mieć przyszłość i takie połączenie znajdzie swoich fanów. Jeśli szukacie czegoś innego, Serum Veritate jest odpowiednią propozycją.

Ocena: 7,5/10


Styl: Herb-Flavored Imperial Stout
Ekstrakt: 24,0% wag.
Alkohol: 9,4% obj.
Goryczka: 68 IBU
Składniki: woda; słody (Pale Ale, pszeniczny, czekoladowy, Caramunich, aromatyczny, płatki pszenne); chmiele (Magnum, Simcoe, East Kent Golding); drożdże US-05; dodatki (przytulia wonna)
Najlepiej spożyć przed: 19.02.2018
pasteryzowane

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz