Rzemieślnicy ładnie namieszali na rynku w ostatnich latach, więc browary regionalne chcą (muszą?) jakoś się z nimi ścigać. Najlepiej oczywiście radzi sobie Kormoran, ale choćby Fortuna też ostatnio zaskoczyła. U Ambera ambicje widać już od jakiegoś czasu dzięki serii Po Godzinach i choć jest to taka trochę jakościowa sinusoida, to wstydu na pewno nie przynosi.
Dołączyło do niej teraz Apple Wheat - pszenica z sokiem jabłkowym i najwyraźniej amerykańskim chmielem. Bardzo dobry pomysł na lato. W podobnym czasie wypuszczono również American Pale Ale, które już nie jest w tej serii, a więc chyba będzie w stałej ofercie - kolejny świetny ruch, takie piwa muszą być pod ręką. Coś się dzieje. Czy za niecałą dyszkę uda się spędzić wieczór przy dwóch dobrych, nowofalowych piwach?
Krótko o opakowaniu. Ostatnio zaczęło się w browarze ujednolicanie etykiet i APA też to dotknęło. Nie wyglądają źle, ale chyba wcześniej było lepiej. Szkoda, że nie pokuszono się o jakąś konkretną nazwę, bo brakuje jaj. Apple Wheat to natomiast klasyczne Po Godzinach, tym razem na zielono. Co ciekawe, APA ma na kontrze pełny skład, a to drugie już mocno uogólniony. Mimo wszystko żadne z nich nie przykuwa spojrzenia na dłużej. Fajne kapsle.
Po Godzinach: Apple Wheat
Ekstrakt: 12,1% wag.
Alkohol: 5,0% obj.
Skład: woda z własnego ujęcia; słód (pszeniczny, jęczmienny); tłoczony sok jabłkowy; chmiel aromatyczny; drożdże górnej fermentacji
Najlepiej spożyć przed: 24.12.2016
pasteryzowane, niefiltrowane
Piwko jest jasne, żółtawe. Bardzo mętne, praktycznie nieprzejrzyste. Pierwsze skojarzenie to jakiś nektar z jabłek. Piana biała i bardzo obfita, naprawdę przyjemna dla oka. Nie ucieka zbyt szybko, nie dziurawi się specjalnie i próbuje rozwieszać firanki. Całkiem fajnie się to prezentuje.
W aromacie początkowo zdecydowanie czuć jabłka, ale nie ma tu tej rześkości czy kwaskowatości znanej z soku z jabłek. Owoce są mocno dojrzałe, słodkie, bliżej im do jakiegoś musu. Po chwili wychodzi goździk, który dominuje już do końca. Podstawa pszeniczna również wyraźnie wyczuwalna. Brzmi to nieźle, ale jednak całość sprawia wrażenie trochę stęchłej i przeleżanej. Średnia intensywność, prosta budowa. Niezbyt mi leży ten aromat. Panienka mówi, że pachnie klejem szkolnym, więc zobrazujcie to sobie jakoś.
Piwo w smaku jest dosyć puste, brak tu pełni. Nie do tego stopnia, żeby nie domyślić się z czym mamy do czynienia, ale jednak wydaje się rozwodnione. Mimo wszystko jest lepiej niż w aromacie - rześka pszenica i jasne zboże uzupełniane nutą jabłkową. Średnie wysycenie, średnie ciało. Goryczki jako takiej nie ma, ale na finiszu odzywa się ponownie pszenica z orzeźwiającym, cierpkim akcentem. Mało się dzieje, brak jakiegoś pierdolnięcia, ale pije się bez bólu.
Nie piłem wszystkiego z serii, ale póki co jest to najsłabsze piwo. Nie tragiczne, ale nie sposób go też uczciwie polecić. Chyba lepiej pić z butelki, if you know what I mean.
Ocena: 5/10
APA
Ekstrakt: 12,1% wag.
Alkohol: 5,2% obj.
Goryczka: 35-40 IBU
Skład: woda; słody (Pale Ale, pilzneński); chmiel (Chinook, Cascade, Citra, Simcoe); drożdże górnej fermentacji
Najlepiej spożyć do: 17.12.2016
pasteryzowane, niefiltrowane
Barwa typu przybrudzony pomarańcz i solidne, jednolite zmętnienie. Znowu spora czapa białej piany, która również dobrze się prezentuje i nie chce za bardzo uciekać. Piwo wygląda prawilnie.
Pierwsze niuchy nastrajają optymistycznie. Średnia intensywność, dominacja świeżego chmielu. Oczywiście rządzą cytrusy, a konkretniej soczyste mandarynki, limonki i pomarańcze, plus skórki. Jest trochę zieleni, trawnika. Na drugim planie przyjemna, czysta podstawa słodowa, bez jakichś zamulaczy a'la karmel. Jestem całkiem pozytywnie zaskoczony, to piwo naprawdę fajnie się wącha. Przynajmniej do momentu, kiedy całość się ulatnia, no ale co robić... Chyba pałęta się też subtelne masełko.
W smaku półpełne i dosyć wytrawne, odpowiednie ciało. Cytrusy przechodzą w taki czerwony grejpfrut uzupełniany jasnym pieczywem. Początkowo nie dzieje się tu zbyt wiele, ale już goryczka jest całkiem konkretna, fajna i od APA nie oczekiwałbym już więcej. Finisz wytrawny, niezbyt intensywny, ale pamięta się chwilę o tej goryczce. Skórki cytrusów, delikatna ziołowość, trawa - całkiem spoko. Brakuje mi tu głównie więcej gazu, bo lekkie podszczypywanie fajnie by się tu sprawdziło, choć zawsze można nalewać ciut ostrożniej.
Życzę sobie więcej takich APA do pięciu złotych. Porównywanie go z ŻAPA byłoby obrazą dla Ambera, bo jakościowo temu piwu całkiem blisko kraftów. Jeśli jakość będzie w miarę stała, to z pewnością będzie się do niego wracało.
Ocena: 6,5/10
Przy okazji zapraszam na mój fanpejdż i instagrama. Zdrówko!
Sprawdź to:
[Fortuna] Miłosław Warzy Śmiało: Sosnowe APA
Przyznajemy, że każde piwo z serii "Po Godzinach", ma skrajne i kontrowersyjne komentarze. Jedni się zachwycają innym nie pasuje. To eksperymentalna seria i byliśmy tego absolutnie świadomi. Natomiast cieszy pozytywna opinia o APA. Tak to będzie piwo w naszej stałej ofercie.
OdpowiedzUsuńDzięki za odzew. Dbajcie nadal o APA i będzie hit. Życzę wszystkiego dobrego!
Usuńtez takie lubie
OdpowiedzUsuń