środa, 20 lipca 2016

[Faktoria] Sitting Bull - Recenzja piwa

Kontraktor: Browar Zodiak w Kłodawie
Styl: Imperial Red Ale 
Ekstrakt: 18,8% wag. 
Alkohol: 7,7% obj. 
Goryczka: 75 IBU 
Skład: woda; słody (pilzneński, monachijski, karmelowy, cukier); chmiel (Columbus, Simcoe, Cascade, Mosaic); drożdże US-05 
Najlepiej spożyć przed: 21.02.2017 


Świeże piwko od Faktorii. O browarze nie jest ostatnio zbyt głośno, a w każdym razie mam wrażenie, że kiedyś ich produkty były bardziej rozchwytywane. Winchestera czy Bassa Reevesa chyba można śmiało nazwać szlagierami. Konkurencji oczywiście nie ubywa, więc może warto byłoby podkręcić kwestie marketingowe, bo warzyć naprawdę potrafią i ludzie powinni o tym wiedzieć. 

A cóż tu dzisiaj mamy? Ano imperialne Red Ale przyprawione po amerykańsku. Niezbyt popularny u nas styl, więc może kilka słów o nim. Istotny jest tu balans, bo oprócz chmielu powinna o sobie dawać znać podstawa słodowa, a więc tak uwielbiany przez wszystkich karmel. Trunek raczej degustacyjny, słodki, wyrazisty, może nieco wyklejający, jednak zakończony plaskaczem w postaci solidnej goryczki. Nazwa naturalnie nie jest przypadkowa i kolorystycznie powinno mieć to jakiś związek z czerwienią. No i pokrótce to tyle. 

Faktoria warzy w Zodiaku, podobnie jak Raduga. Obydwa browary niemal zawsze mogły chwalić się dobrymi piwami i już nie tak dobrymi etykietami. Raduga ostatnio zaliczyła w tej kwestii ogromny skok jakościowy, jednak Faktoria dalej oblepia butelki kiepskim papierem z odłażącymi rogami. Widać to szczególnie po wyjęciu piwa z lodówki. Samą koncepcję z lekcją historii na froncie jak najbardziej kupuję, graficznie nie jest to złe, ale czekam na zmiany. Na kontrze pełny skład, info o food pairingu i takie tam podstawy. Nie widzę nic o pasteryzacji i filtracji, ale można się domyślić, że z pierwszego skorzystano, a drugie pominięto.

W sensoriku mamy niemal klarowną ciecz o barwie soczystego bursztynu. Na tafli średniej wielkości pianka w kolorze lekko złamanej bieli. Nie jest zbyt jednolita i pojawiają się grubsze bąbelki, ale trzyma się dzielnie. Koronkować już natomiast za bardzo nie chce. 

Aromat zawiera to, co powinien. Bardzo przyjemny zestaw słodkich owoców tropikalnych: pomarańcze, mandarynki, marakuje, nektarynki, brzoskwinki... No konkret. Jest wyraźnie zaznaczona podbudowa słodowa w postaci karmelu, delikatnego toffi i mięciutkiego biszkoptu. Całość mocno kojarzy mi się z jakimś maminym wypiekiem ozdobionym kawałkami owoców. Piękna sprawa. 

Solidne ciało, konkretna pełnia, imperial jak ta lala. Początkowo słodkie, karmelowe, ale i z wyraźną nutą tropików. Solidna chmielowa goryczka o grejpfrutowym profilu. Troszkę zalega i przechodzi w wyraźny, gorzkawy finisz, gdzie skórki cytrusów przechodzą powoli w taki nieco dziwny taniniczny posmak mocnej, czarnej herbaty. To ostatnie przez chwilę mi przeszkadzało, ale o dziwno po chwili znika zupełnie. Może to kwestia ogrzania trunku, może przyzwyczajenia. Świetnie ukryty alkohol i chyba ciut za niskie nagazowanie. 

Jest moc. Bardzo aromatyczne, smaczne i stylowe piwo na nieco chłodniejszy wieczór. Wam polecam, a browarowi gratuluję. 

Ocena: 8/10 


Sprawdź to: 
Browar Spółdzielczy i przyjaciele 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz