Styl: Porter bałtycki
Ekstrakt: 22,0% wag.
Alkohol: 9,5% obj.
Data ważności: 5.11.2016
pasteryzowane
W końcu kultowy Porter z Browarów Łódzkich. Przez wielu jest zaliczany do czołówki polskich reprezentantów stylu, więc widząc w Leclercu jeszcze starą puszkę z tym napitkiem nie mogłem sobie odmówić zakupu. Kupiłem go już kiedyś, ale jakoś tak potoczyły się jego losy, że wylądował w piwnicy. Na widocznym egzemplarzu data ważności wskazuje, że powinienem mieć do czynienia z piwem dojrzałym, bo o ile się nie mylę, browar daje mu nawet dwa lata przydatności do spożycia. Jeśli jestem w błędzie, to proszę o komentarz, ale na tę chwilę nie oczekuję tu wyraźnych nut alkoholowych.
Czy mam coś przeciwko puszkom? Nieee. Zagraniczni kraftowcy udowadniają, że da się na nich sporo wyczarować. Nie można tez odmówić względów praktycznych, bo nie przepuszczają światła itp. Jak konserwa prezentuje się w przypadku Łódzkiego? Stara szata graficzna wygląda moim zdaniem nieco lepiej od nowej. Niekoniecznie bardziej elegancko czy nowocześnie, nie. Wręcz przeciwnie, bo czuć tu takiego ducha PRL-u, coś sympatycznie taniego i swojskiego. Specyficzny urok. Trochę kłują w oczy anglojęzyczne wstawki, bo jakoś gryzą się z całością. Oczywiście nie ma też co liczyć na morskie opowieści, precyzyjny skład czy dodatkowe informacje, więc oka zbyt długo nie zawiesimy i trzeba dziada otworzyć.
Piwko jest ciemnobrunatne, niemal czarne, choć z zauważalnym rubinowym refleksem. Zdobi je przyzwoitych rozmiarów czapa jasnobrązowej piany, która niestety nieprzyjemnie syczy i strzela. Nie jest to jeszcze poziom coca-coli, ale nie cieszyłem się nią zbyt długo. Opada kolejno do cienkiego kożuszka, obrączki, a ostatecznie do zera. Ni ma firanek. Meh.
Łódzki pachnie naprawdę wybornie. Spora słodycz przywodząca na myśl wiśnie w likierze i śliwki, co bardzo w porterach cenię. Wyraźnie to zaznaczono, więc duży plus. Czekolada deserowa na podobnym poziomie, a nieco dalej kawa ziarnista i zbożówka. Z czasem gdzieś na tyłach wyczułem też fajną nutkę paloną, czyli jesteśmy spełnieni i możemy umierać. Wielokrotnie wtykałem do szkła nos z wielką satysfakcją.
Dołączam do fanklubu tego trunku. Za piątaka tylko dobra warka Komesa może się z nim równać. Nie jestem pewien, jak tam powtarzalność Łódzkiego, ale podobno jak odczeka swoje, to nie zawodzi. Rozejrzę się jeszcze za tą warką i dokupię na leżak, bo potencjał jest wielki. Wasze zdrowie!
Ocena: 8,5/10
mam tak samo jak ty
OdpowiedzUsuń