poniedziałek, 29 lutego 2016

[Piwoteka] Gabinet Iluzji - Recenzja piwa

Uwarzone w: Jan Olbracht Browar Rzemieślniczy
Styl: Milk Stout
Ekstrakt: 14,0% wag. 
Alkohol: 3,9% obj. 
Skład: słody jęczmienne (pale ale, wiedeński, caraaroma, special w, carafa III, barwiący, czekoladowy), słód pszeniczny, laktoza, chmiel (magnum), drożdże S-04
Goryczka: 25 IBU
Data ważności: 31.07.2016
pasteryzowane 


Wszyscy żyją Oscarami, toteż wybrałem sobie piwko, które powinno się wkomponować w ten klimacik. Jeszcze raz Piwoteka. Tym razem dosyć lekki stout mleczny dedykowany łódzkiemu Gabinetowi Iluzji, który to z kolei był pierwszym polskim kinem. Założone zostało w 1899 roku przez Antoniego i Władysława Krzemińskich, i choć Gabinet już nie istnieje, to w 2013 roku otwarto w jego miejscu Stare Kino Cinema Residence, czyli jedyny w kraju hotel będący jednocześnie laurką dla kinematografii, ze wskazaniem na tą łódzką. Jak widać z Piwoteką można liznąć nieco historii, ale przejdźmy do opakowania. 

Jest ślicznie, stylowo i schludnie jak zawsze. Tym razem mamy tu kinematograf, a więc oczywiste odniesienie do wspomnianego kina. Jest historyjka, zabawa czcionką, a dalej przedstawienie stylu, prawie pełny skład (wody znowu nie wymienili) i klasycznie garść dodatkowych informacji. Nie sprecyzowano w którym Olbrachcie uwarzono to piwo, jednak RateBeer twierdzi, że w tym piotrkowskim. Kapsel czarny, pasuje. Klasa.

W moim pokaliku sam napitek też fajnie się prezentuje. Barwa czarna jak należy, może z malutkim refleksem, za którym trzeba się jednak rozglądać. Piana wpada już w brąz i choć piwo właściwie nie syknęło przy ściąganiu kapsla, to przybrała całkiem zadowalające rozmiary. Jest zbita i zrobnopęcherzykowa, aż chce się patrzeć. Z trwałością już tak średnio, ale na pamiątkę mamy ładną firankę na ściankach szkła i chmurkę na powierzchni.

Pachnie to to bardzo przyjemnie, choć nie tak wyraźnie, jak by się chciało. Mamy tu trochę czekolady, trochę akcentów palonych i w końcu kawę uzupełnioną solidną porcją mlecznej słodyczy. Wychodzi tu również zbożowość przywodząca na myśl ciemne pieczywo bądź kawę zbożową. W sumie to wszystko, ale mi wystarczy. Chciałoby się tylko poczuć to bardziej.

Gabinet jest bardzo przyjemny w odbiorze dzięki wyczuwalnej oleistości i niskiemu nagazowaniu, co znakomicie pasuje do tego stylu. W smaku półpełne i półsłodkie, a więc miła odmiana po Double Trouble. Bardzo fajnie wyczuwalna laktoza, bo ponownie dominuje tu kawa z mlekiem, a i czekolada zyskuje bardziej mleczny charakter. Jest w tym wszystkim też coś rześkiego, wpadającego w owocowość. Czarna porzeczka? Może przesadzam, ale bardzo fajny akcencik. Goryczka niska jak zapowiadano, trochę palona taka. Finisz nadal dosyć słodki, choć niezbyt intensywny i raczej krótki. Wraca tu ta zbożówka z aromatu, oczywiście z nutką laktozy. Pomimo solidnego ciała, całość pije się szybko i ze smakiem, a dzięki niskiemu woltażowi można spokojnie wypić kilka tych bad boyów pod rząd. 

Co tu dużo gadać? Na pewno wolę takiego niepozornego milk stouta niż przesłodzoną wersję imperialną. Jest stylowo, pijalnie i smacznie. Świetna opcja także dla płci pięknej. Winszuję bardzo dobrego piwa i liczę po cichu, że będzie regularnie powtarzane.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz