czwartek, 3 marca 2016

[Doctor Brew] Summit Single Hop IPA - Recenzja piwa

Uwarzone w Browarze Bartek 
Styl: India Pale Ale 
Ekstrakt: 16,0% wag. 
Alkohol: 6,2% obj. 
Goryczka: 71 IBU
Skład: woda, słód jęczmienny (pale ale), chmiel (summit), drożdże
Data ważności: 10.05.2016
niepasteryzowane, niefiltrowane 


Po niezbyt udanym Sorachi Ace przerwa od Doktorów miała być dłuższa, aaaale... z braku laku wziąłem, gdyż posucha w sklepie była. No i chmiel wydaje się ciekawy, bo cebulowo-czosnkowe akcenty to nie jest coś powszechnego w piwie. Oczywiście należy jeszcze umiejętnie to wszystko wykorzystać, a kokosowy w teorii Sorachi zbyt kokosowy w rzeczywistości nie był, jednak nie bądźmy uprzedzeni i oczekujmy piwa wartego swojej ceny. Zwłaszcza, że specjalnie biegłem kupić cebulę do sesji.

Chyba ktoś mi upił łyka przy rozlewie, bo szyjka butelki jest pusta. Niech się nim udławi. Kapsel czarny z logiem. Etykieta raczej z tych klasycznych, a więc czarna i dosyć oszczędna. Ponownie logo i nazwa browaru na biało, a nazwa piwa w kolorze; w tym wypadku postawiono na taki miedziany. W tle pojawia się kratka, która fajnie wzbogaca całość. Oka zbyt długa nie zawiesimy, jednak zdecydowanie wolę w tę stronę, niż przesyt pokroju Hoppy Queen. Są te specyficzne morskie opowieści wzbudzające uśmieszek politowania, ale również sympatii, bo przynajmniej nie jest sucho. Jest jak zawsze infografika, jest w miarę sprecyzowany skład (drożdże?), niezły papier (folia?). No, okej.

Summit w doktorowym szkle ma kolor złocisty i jest zadziwiająco klarowny, jak na ten browar. No, może znajdzie się lekka mgiełka, ale naprawdę respect, bo dolewka też nie przynosi żadnych gówien. Piana średnich rozmiarów, w białym kolorze. Ładna, zbita i drobnopęcherzykowa. Redukuje się do solidnej obrączki i paru bąbli na tafli. Koronkować jakoś nie chce, a jak już, to niechlujnie.

No to szukamy cebuli w aromacie. Jest wyraźnie, rześko, przyjemnie, dosyć słodko. Pomarańcz i grejpfrut mają prawo tu być i zdecydowanie dominują, może nawet z lekko kwaskowym kiwi. Czy jest cebula? Jest. Raczej na drugim planie, ale czuć taką szczypiorową świeżość, zieleń taką, może nawet czosnek. W żadnym wypadku nie ma skojarzeń z DMS'em, gdzie przybierałoby to taki smażony, ciężki charakter, choć płakać też się nie chce. O dziwo dzięki tej świeżości wcale nie jest to szczególnie zaskakujący akcent i fajnie komponuje się z cytrusami. Warzywka przybierają na sile po zamieszaniu, aczkolwiek tracą wówczas na tej rześkości i nie są już tak przyjemne w odbiorze.

Pierwszy łyk. Średnie ciało, solidna pełnia, a nagazowanie w stronę niskiego. Początkowo piwo nieco wytrawne, choć z wyczuwalną podbudową słodową a'la sianko czy zboże. Pijemy dalej. Dominuje ten chmiel, który naprawdę odróżnia piwo od innych IPA. O ile poszczególne aromaty łatwo było rozpoznać, tak w smaku jest już trudniej. Jakby mniej owoców, a więcej samych skórek; dalej nieco trawy, ziół, szczypiorku. Goryczka solidna, lekko zalegająca, o iglasto-ziołowym profilu. Przechodzi w taki mocno wytrawny finisz, który mi osobiście jednak nie przeszkadza. Dobrze się pije i nie można się za wiele czepiać.

Eksperyment udany. Nie, żebym się zakochał, ale ciekawie wyszło i całości nie można odmówić pijalności. Wiara przywrócona. Można kupować.

Ocena: 7,5/10 

1 komentarz:

  1. Czemu Sorachi Ace nieudany? Jak dla mnie właśnie bardzo - był kokos, była cytryna. Może to nie takie mistrzostwo jak Kinky Ale czy Sunny Ale albo Molly, ale i tak cholernie udane piwo ;)

    OdpowiedzUsuń