652 m n.p.m. - edycja 2015
Styl: Porter bałtycki
Ekstrakt: 20,0% wag.
Styl: Porter bałtycki
Ekstrakt: 20,0% wag.
Alkohol: 8,0% obj.
niepasteryzowane, niefiltrowane
Głośne piwo od Łukasza Jajecznicy, czyli dojrzewający przez rok porter bałtycki. Teoretycznie już nie do kupienia, ale jakimś cudem znalazłem je kilka dni temu w bydgoskim Leclercu. Oczekiwania były spore, więc nie ma na co czekać.
Jeśli chodzi o etykietę, to powiedzmy, że niezbyt pasuje do piwa za kilkanaście złotych. Bazgrołowaty rysunek, nie najlepszej jakości wydruk, brak morskich opowieści (które mogłyby wyjaśnić tajemniczą nazwę), nie do końca sprecyzowany skład... No średnio, ale przynajmniej Pan Jajecznica jest konsekwentny w tej kwestii, a i trudno zarzucić tu jakąś niechlujność w postaci zagięć czy skrzywień.
Piwko z Podgórza jest nieprzejrzyście czarne i przez chwilę cieszy oczy dosyć skromną, brązową pianą o solidnej, drobno pęcherzykowej budowie. Mimo tego lubi trochę postrzelać i redukuje się stosunkowo szybko do niepełnej mgiełki. Raczej nie spodziewajcie się koronkowania.
Z butelki można było wywąchać gorzką czekoladą i lekką popiołowość, co już w przyjemny sposób cieszyło nozdrza. Po przelaniu do szkła jest jeszcze lepiej, bo aromat staje się słodszy, a czekolada idzie w stronę tej słodszej, mlecznej. Do tego dochodzi też taka niezbyt mocna kawka, która fajnie uzupełnia te praliny. W miarę ogrzewania wychodzi tu nawet oscypkowa wędzonka i choć nie jestem pewien, czy powinna, to bardzo mnie cieszy. Czas zamoczyć w nim mordkę.
Niskie nagazowanie, idealne dla porteru. W smaku pełne, treściwe, umiarkowanie słodkie, ale i nieprzesadnie gęste. Znowu pierwsze skrzypce gra tutaj ta czekolada, ale mam też wrażenie, że są w niej zanurzone owoce w postaci śliwek i wiśni. W tle kawa z mleczkiem i naprawdę stonowana paloność. Po przełknięciu odzywa się goryczka, moim zdaniem za niska, ale jednak odczuwalna. Finisz długi i półsłodki, choć nie aż tak wyrazisty, jak można się było spodziewać. Palone słody, popiołowość, a po ogrzaniu również ten dym z aromatu walczą tu o pierwszy plan i spychają czekoladę nieco do tyłu. Alkohol znakomicie ukryty. 652 m n.p.m. cieszy sporą pijalnością, szlachetnością i świetnym ułożeniem, którego możemy nie znaleźć w świeżych reprezentantach stylu. Do pełni szczęścia zabrakło tylko trochę pazura i odważniejszego popchnięcia piwa w którąkolwiek stronę.
Koniec końców jest to oczywiście bardzo smaczny porter bałtycki i piwowarowi mogę pogratulować talentu i cierpliwości. Myślę, że warte swojej ceny, choć może być problem z dostępnością.
Ocena: 8/10
------------------------------------------------------------------------------------
652 m n.p.m. - edycja 2016
Styl: Porter bałtycki
Ekstrakt: 22,0% wag.
Alkohol: 8,0% obj.
Składniki: woda; słód jęczmienny; chmiel; drożdże
Najlepiej spożyć przed: 28.02.2017
niepasteryzowane, niefiltrowane
Po niemal roku z wielkim wzruszeniem sięgam po to piwo po raz drugi.
Pokusiłem się o recenzję, gdyż jest to trunek wyjątkowy i ze względu na roczne
leżakowanie budzi wielkie zainteresowanie, a ponadto zmienił się nieco jego
ekstrakt i w obecnej postaci można oczekiwać jeszcze więcej.
A, no i etykieta. Co prawda wciąż nie raczy nas zbyt dużą ilością danych,
morskimi opowieściami czy choćby informacją o tym godnym podziwu czasie
spędzonym w tanku, ale graficznie stanowi solidny krok naprzód. No jest tu
jakaś wizja, profesjonalne wykonanie i całkiem fajnie współgra to z
sympatycznym fontem. Dobry materiał, czarny kapsel. Podgórz godnie się
wystroił.
Piwo ma apetyczną, ciemnobrunatną barwę i nalewa się
właściwie klarowne. W szerokim żywieckim pokalu jest już nieprzejrzyste. Piana
z kolei beżowa, nie za duża, ale wstydu też nie robi. Średnio trwała, średnio
urodziwa, stopniowo opada do gołej tafli.
Pachnie za to zajebiście. Wyraźnie, porterowo, aromat wbija się
w nozdrza z mocą rozjuszonego barana. Jest słodko, dominuje najlepszej jakości
deserowa czekolada podkręcona ziarnami kawy. Śliwka charakterystyczna dla
wiekowych Bałtyków odzywa się na drugim planie, jednak nie zaburza ciemnych
słodów. I dobrze, ja wolę w ten sposób. Na deser słodka nutka waniliowa
przywodząca na myśl perunowego Bafometa, a po zamieszaniu owocowość zyskuje
bardziej soczysty, wiśniowy charakter. No ale to ta czekolada robi tu robotę, czapki
z głów.
Większy ekstrakt daje się wyczuć, bo piwo
wydaje się cięższe, niż je zapamiętałem. Idealnie niskie nagazowanie, gładka
faktura. Całość pełna, wyraźnie słodka, choć w niezalepiający sposób. Znów dużo
czekolady, ale tym razem uzupełnionej kakao w czystszej postaci. Dalej
taki przypieczony karmel i skórka ciemnego pieczywa, a po ogrzaniu jeszcze te
owoce z aromatu. Generalnie dzieje się. Skromna goryczka przechodzi w długi,
słodko-gorzki finisz. Coś jak solidna kawa z łyżeczką cukru i odrobiną mleka,
które balansuje całość. Idealnie ukryty alkohol, choć piwo nadal degustacyjne.
Tegoroczne 652 m n.p.m. to topowy porter bałtycki, jeszcze lepszy niż
poprzednik, i znajdziemy tu właściwie wszystko, czego można oczekiwać od tego
stylu. Z konkurencją wygrywa oczywiście doskonałym ułożeniem. Warto wybulić
choćby te kilkanaście złotych na jedną butelką (dalsze leżakowanie chyba nie ma
większego sensu), bo Podgórz może stanowić pod tym względem wzór dla innych browarów.
Ocena: 8,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz