wtorek, 26 stycznia 2016

[Przystanek Tleń] Amber Ale na przystanku - Recenzja piwa

Styl: American Amber Ale 
Ekstrakt: 12,5% wag. 
Alkohol: 5,0% obj. 
Goryczka: 37 IBU
Pasteryzowane, niefiltrowane


Myśleliście, że będzie Kraft? Ha! Niemniej jednak styl mocno nowofalowy. Tajemniczy Przystanek Tleń to browar restauracyjny, a poza tym po prostu restauracja i hotel. Przynajmniej tak się przedstawiają na facebooku. Nie ukrywam, że pierwszy raz zobaczyłem ich piwa dopiero w sklepie i wziąłem tego malucha z ciekawości. Opinii w sieci też za bardzo nie widać, więc podejrzewam, że wypuszczają piwo w świat od niedawna. Jeśli chcecie spróbować, to polecam poszukać w bydgoskim Leclercu. Przekonajmy się, czy warto. 

Etykieta to trochę pójście na łatwiznę, bo mamy tu po prostu zdjęcie mostu Golden Gate. W połączeniu z przemyślanym fontem i logiem browaru tworzy ono jednak przyjemny, czilałtowy klimat. Moim zdaniem lepiej w tę stronę, niż kombinować, jak koń pod górą. Na odwrocie znajduje się opis trunku i wszelkie dane w towarzystwie takich kropek a'la Doctor Brew. Całość schludna, prosto naklejona... No nieźle. Bez polotu, ale z głową. Wywalamy czarny kapsel.

Nasz rarytas nalewa się ze średnią, lekko kremową pianą. Przez chwilę pieści oczy ładną budową, jednak z trwałością jest już gorzej i dosyć szybko opada do niepełnej mgiełki. Na pocieszenie pozostaje nam skromna firanka na ścianach szkła. Samo piwo jest bursztynowe i klarowne, jednak dolewka przynosi już te niezbyt apetyczne farfocle.

W aromacie można znaleźć w sumie wszystko, czego należy oczekiwać od tego stylu. Wyraźnie zaznaczona słodowość w postaci karmelu i biszkoptów zdaje się dominować, choć trzeba przyznać, że chmiel robi w tle bardzo fajną robotę. Są słodkie cytrusy (mandarynka, pomarańcza), trochę dojrzałej brzoskwini, a na końcu znowu cytrusowo, tylko bardziej w klimacie skórek. Całość dosyć intensywna i niczego nie musiałem się doszukiwać. Dobra robota.

Nagazowanie idzie w stronę niskiego i w lżejszych trunkach trochę mi to przeszkadza. Średnie byłoby w sam raz. Piwo jest lekkie w odbiorze, raczej sesyjne, choć w żadnym wypadku wodniste i pełnia jest wystarczająca. Słodowa baza jak najbardziej zaznaczona, jednak sama słodycz jest już umiarkowana. I bardzo dobrze, bo piwo zyskuje bardziej orzeźwiający charakter. Pierwszy plan to znowu karmel i trochę tostów. Tuż za nimi chmiel, a więc ponownie tropiki z aromatu. Goryczka raczej niska, chmielowa. Można by ją podkręcić i chyba nikt by się do piwa nie zraził. Finisz skręca nieśmiało w stronę wytrawnego i na języku można wyczuć kwiatowość zapowiadaną na etykiecie.

Bardzo solidny AAA. Można poprawić to i owo, jednak ewidentnych wad nie znalazłem. Nie sposób też odmówić bardzo przyjemnego aromatu i pijalności. Nie wiem jak z dostępnością w innych miastach, no ale przynajmniej już wiecie, że nie ma się czego bać.

Ocena: 7,0/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz