Chodzi o piwko, o samo piwko - o odkrywanie go, bezustannie i wiecznie, a nie o fakt odkrycia!
Tak to szło? Cytuję z pamięci, ale dajmy sobie spokój. Skupcie się na tekście i postawcie sutki na baczność, bo doczekaliśmy się pierwszego RISa autorstwa Trzech Kumpli. Latka mijały, a browarowi wyraźnie nie spieszyło się z dużym kalibrem, choć na osłodę dostaliśmy nie tak dawno udanego Ragnara. Dziś, po hektolitrach spożytego kraftu i tych wszystkich mocarzach podkręconych cukrem, możemy chyba się zgodzić, że z tym stylem spieszyć się nie warto i po prostu wypada zrobić go dobrze. Wówczas można liczyć na wystarczająco dobre przyjęcie, by piwo jakoś tam znalazło sobie miejsce w świadomości geeków i sprzedało się także w kolejnych warkach.